Szacun to za mało
16.07.2024
Odwiedzimy dzisiaj miejsca znane i bliskie, czyli nasze tyskie osiedla, jednak z zupełnie innej, niestandardowej perspektywy. Codziennie bowiem mijamy znajome bloki, wędrujemy wydeptanymi osiedlowymi alejkami, odwiedzamy pobliskie sklepy i widujemy znajome twarze sąsiadów, ale prawdopodobnie nigdy nie zastanawiamy się, jak to jest zobaczyć te miejsca z perspektywy… śmieciarki. A łatwo nie jest, o czym doskonale wiedzą ich kierowcy. Nie tylko ze względu na ciasne uliczki i kręte place, jak bywa w przypadku Starych Tychów, ale też podejście niektórych mieszkańców.
„Podróż”, w jaką Was – drodzy czytelnicy – dzisiaj zabieramy, nie będzie do końca przyjemna i to bynajmniej przez stereotypowe zapachy. Chodzi o nasze podejście jako mieszkańców, sąsiadów, obywateli, które staje się coraz bardziej egoistyczne. Zarówno na porannej, jak i popołudniowej zmianie, ulicami Tychów jeździ kilkanaście śmieciarek, których kierowcy mają prosty cel. Załadować i bezpiecznie dowieźć do celu tony odpadów, które codziennie wytwarzamy. Zajęcie niezbędne, pożyteczne, wymagające siły fizycznej. Okazuje się jednak, że równie istotną cechą kierowcy-ładowacza śmieciarki jest… odporność psychiczna i szeroko pojęte umiejętności komunikacyjne. Symboliczna fotograficzna podróż, jaką dzisiaj prezentujemy, jest zapisem tylko krótkiej rundy wokół jednego z tyskich osiedli. Trzeba przyznać, że umiejętności jazdy samej w sobie w tak wąskim terenie, muszą być na wysokim poziomie, ale gdy dodamy do tego niepoprawnie zaparkowane samochody, mamy przysłowiową „wyższą szkołę jazdy”. A zimą? Trudno to sobie wyobrazić.
Aby zostać** kierowcą śmieciarki** wymagane jest prawo jazdy kategorii C lub C+E, jednak na takim kursie rzadko ma się do czynienia z życiowymi sytuacjami, które polegają na nieustannym manewrowaniu między samochodami, których kierowcy bagatelizują przepisy, wyznaczone **miejsca parkingowe **lub tłumaczą się pośpiechem. Wystarczy, że w ciasnej uliczce zaparkuje się nie podjeżdżając maksymalnie do przodu, a może się zdarzyć, że unieruchomimy śmieciarkę, która nie będzie miała wystarczającego pola manewru, aby przejechać bez uszkodzenia samochodu osobowego.
Innym przykładem jest zastawianie altan śmietnikowych, które również zdarza się nagminnie. Na nic zdają się specjalne wlepki umieszczone na ich drzwiach czy znaki drogowe. Kierowcy tłumaczą się zwykle brakiem innego miejsca. Co w takiej sytuacji ma zrobić załoga śmieciarki? Jeśli nie odbiorą odpadów, wtedy również będziemy mieć pretensje. Niektórzy próbują też wymusić odszkodowanie, sugerując, że kierowca śmieciarki w czasie manewrowania zarysował ich auto. Nie pamiętają jednak przy tym, że kłamstwo ma krótkie nogi – szczególnie, jeśli w każdej śmieciarce zamontowana jest kamerka rejestrująca jazdę. Dla bezpieczeństwa zarówno załogi, jak i mieszkańców miasta.
Jazda śmieciarką to naprawdę niełatwe zadanie, nie tylko ze względów technicznych. Zdarzają się wyzwiska, a nawet ostentacyjne „zatykanie nosa” w pobliżu pracowników zakładów komunalnych, choć nieprzyjemne zapachy generują wytwarzane przez nas odpady, a nie oni. Pamiętajmy, że młodsze pokolenia nas obserwują i naśladują, dlatego powinniśmy wpajać od najmłodszych lat, że praca w zakładach gospodarki odpadami komunalnymi jest niezwykle pożyteczna.
Czas skończyć z krzywdzącym określeniem „śmieciarze”. Śmieciarzami powinniśmy nazywać wszystkich, którzy bez zastanowienia wyrzucają papierki na chodnik, pozbywają się całych worków w przydrożnych rowach czy lasach.
Tworzymy łańcuch, który dzięki współpracy i szacunkowi może działać jak sprawnie naoliwiona maszyna. Zgrzyty pojawiają się w momentach egoizmu i braku empatii. Warto zauważyć, że mieszkańcy mogą liczyć na pomoc załóg śmieciarek. Nie trzeba daleko sięgać pamięcią, by przytoczyć przykłady z tyskich ulic, kiedy pracownicy udzielali pierwszej pomocy poszkodowanemu, pomagali zepchnąć zepsute samochody czy uratowali potrąconego psa. Kończąc przejażdżkę z załogą jednej z tyskich śmieciarek, w głowie miałam tylko jedną myśl –** szacunek to za mało.**